Błąd
  • Błąd podczas ładowania danych z kanału informacyjnego

List Joanny Wojciechowicz

List Joanny Wojciechowicz z Kanady

Nie wiem, gdzie napisać, żeby potwierdzić fakty o roli i udziale Pani Henryki Krzywonos w strajku sierpniowym 1980.
I Krzysztof Wyszkowski i nasza kochana Anna Walentynowicz mówią absolutną prawdę o Heni na stoczni.
Byłam tam, mogę przed sądem przysięgac, że tak dokładnie właśnie bylo, tj. że to nie Henia rozpoczęła strajk komunikacji miejskiej w Gdańsku. Henia pojawiła sie w sali BHP w sobotę, 16-go sierpnia, w asyście dwóch innych tramwajarzy, okolo godziny 17:00 po południu. Przy stole prezydialnym siedziała nie tylko Alina i Borsuk, był tam także Lech Wałęsa, Andrzej Gwiazda, Maryla Płońska i prawie jestem pewna, że także Józek Przybylski.
Widzów była mała garstka - siedziałam z Olkiem Hallem, Bernardem Getta z "Le Monde" i jego ówczesnym tłumaczem, Jurkiem Strzeleckim. Tych dwóch ostatnich przyprowadziłam na stocznie osobiście, po wizycie u Aleksandra Halla, gdzie Bernard najpierw przeprowadził wstępny wywiad o wydarzeniach, które od dwóch dni zmieniły Wybrzeże w jakieś wymarłe miasto, milczące i puste, bez komunikacji i bez ludzi na ulicach, miasto milczenia i oczekiwania.
Henryka nie mogła rozpocząć strajku komunikacji, bo strajk już trwał, kiedy ona wyjechała wbrew woli strajkującego MZK, i zatrzymała tramwaj, bo...
Kto to wie? Jedni mówią, że dlatego, że jej odłączono prąd, inni, ze ludzie ją obrugali i się czuła głupio jako łamistrajk. W każdym razie tekst, z którym wystąpiła na sali BHP był dokładnie taki: Henia przyszła się dowiedzieć, czy strajk dalej trwa, bo jedni mówią tak a inni inaczej, i czy Zakładowy Komitet Strajkowy Stoczni Gdańskiej nie zgodziłby się na wypuszczenie kilku lub kilkunastu autobusów w niedzielę, żeby ludzie mogli dojechać do kościołow. I dopiero, kiedy Andrzejowi Gwieżdzie i Bogdanowi Borusewiczowi wpadło do głowy, że jesli wypuści sie kilka, ubecja wykorzysta łamistrajków do wypuszczenia dodatkowych sześćdziesięciu, ubranych tak samo jak nasze, tj, z wymalowanym napisem, że za zgodą Komitetu Strajkowego. No i wtedy sie wszyscy inni zorientowali, że to nie takie proste i lepiej nie ryzykować. I wtedy też zaprosili Henię do Komitetu Strajkowego, posadzili koło siebie, i zdecydowali, że odtąd strajk "solidarnościowy" będzie trwał, a Zakładowy Komitet Strajkowy zamienia się od tej chwili w Międzyzakładowy KS, obejmujący całe Trójmiasto.
To, co powiedział Krzysztof Wyszkowski, to niestety też prawda.
Mimo, ze MKS zakazał sprzedaży alkoholu w całym mieście, a na terenie Stoczni każdy, który by wypił cokolwiek z alkoholem był traktowany jako prowokator i wyprowadzany ze Stoczni po odebraniu przepustki. Nie było takich przypadków dużo, mimo że w cudowny sposób na teren Stoczni ciągle dostawał się szmuglowany alkohol. I owszem, zdarzyło mi się widzieć Henię nie tak całkiem trzeżwą; proszę jednak pamiętać, że to był dopiero początkowy początek "Solidarności" i wszyscy woleli w jej przypadku poprostu ją objechać i pilnować, żeby tego nie robiła, nie mogliśmy robić awantur i nie chcieliśmy się sami ośmieszać wobec ogromnie wówczas
wrogich nam mediów.
Natychmiast  zaś po powstaniu "Solidarności", może w dwa dni po przeprowadzeniu siedziby NSZZ "Solidarność" z mieszkania przy ul. Marchlewskiego do "Hotelu Morskiego" przy ul. Grunwaldzkiej 101/103, Henię Krzywonos usunięto z Prezydium i na jej miejsce przyszedł człowiek rzeczywiście wybrany przez Miejskie Zakłady Komunikacyjne, które od początku protestowały przeciwko reprezentowaniu ich przez pania Henrykę. Nie znali jej, nie popierali ani nie delegowali do MKS-u.
I tak właśnie było, i przysięgnę na to przed każdym sądem.
Jeśli może to Pani rozpowszechnić, będę bardzo wdzięczna.

Joanna Wojciechowicz